25 grudnia 2011

To już jest koniec

Z jednej strony trochę szkoda, że to już koniec tej wietnamskiej przygody i za chwilę trzeba będzie wrócic do codzienności. Z drugiej jednak wspaniale bedzie wszystkich uściskać i chociaż drugi dzień Świąt spędzić z rodziną.
Powrót to także początek obmyślania i planowania nowej podróży, a to też jest bardzooo przyjemne :)
Jak tylko ogarnę się zdjęciowo, to napewno coś tu się pojawi.

24 grudnia 2011

Tunele

Wczoraj był bardzo udany dzień. Długi, trochę męczący, ale na prawdę fajny.
Byłam w Kaodaistycznej Świątyni i w tunelach Vietcongu. Fragment tuneli został specjalnie powiększony dla turystów, bo w oryginalny nie wielu udałoby się wcisnąć :) Pomimo tego, że powiększony trzeba było iść w kucki, jakieś 3 m pod ziemią, prawie bez światła, do tego było tam mega gorąco i duszno. Wrażenia z takiego przejścia niezapomniane :)
No i strzelnica - do wyboru kilka rodzajów broni, ale panowie odradzają strzelanie z karabinków maszynowych, bo 10 szt. amunicji "wychodzi" w sekundę, także nie pobawiłam się wypatrzonym wcześniej M16 i zostałam przy AK47. To była chyba jedyna okazja do postrzelania z takiego sprzętu!


















23 grudnia 2011

Wesołych Świąt!

W domu na pewno wszyscy przygotowujecie się do Świąt, a ja ruszam zacieśniać polsko-szewdzką przyjaźń ;)

Życzę wszystkim wesołych, radosnyh i spokojnych Świąt !! Pysznych potraw na stole, wielu prezentów no i  duuuuuużo bialutkiego śniegu.

Żeby nie było, tutaj o Świętach też się pamięta :)

22 grudnia 2011

Sajgonki

Powrót do dużego miasta był wstrząsający. Spodziewałam się wzmożonego gwaru, ruchu i wszelkich innych odgłosów, no i rzeki ludzi, ale szok jednak był J
Jest gorąco - nareszcie - jakieś 31 stopi, taaak to jest to co lubię.
Sajgon - naprawdę duże miasto, wydaje mi sie że jeszcze bardziej pokręcone niż HaNoi. Z jednej strony nowoczesne z wielkimi biurowcami, z drugiej stara dzielnica pozwala zaplątać się w swoje wąskie uliczki, pełne sklepików i knajpek. A dzielnica Chińska  - to jest dopiero Sajgon J

















20 grudnia 2011

Plaży ciąg dalszy

Znowu piękny słoneczny dzień (a zapowiadali całkowite zachmurzenie). Trochę pojeździłam na rowerze, trochę pochodziłam po małym kanionie, obowiązkowo trochę pojadłam. Próbowałam również wdrapać sie na piaszczysta górę, ale niestety nie dało rady. Nauczka jest taka, że w japonkach nie wchodzi się na takie góry :) szczególnie w południe. Po pierwsze klapki odmawiają współpracy, nie podążają za właścicielem i trzeba je ganiać, a po drugie piasek jest za gorący i aż parzy w stópki.
Jutro koniec lenistwa - uciekam do Sajgonu .






18 grudnia 2011

Mui Ne

Dzisiaj było słonecznie, wietrznie, piaszczyście i skuterkowo. Na wynajętym sprzęcie oglądałam sobie radośnie okolice, przyjemny wietrzyk powodował, że nie trzeba było zwracać uwagi na słoneczko, no i w efekcie troszę za bardzo się opaliłam :)
Okolice całkiem przyjemne, ale samo Mui Ne... Mekka Rosjan... Wszędzie pełno napisów w cyrlicy, menu w cyrlicy i na dzień dobry próbują mowić do mnie po rosyjsku :/ Oj jest ich tu dużo. Nic dziwnego, że ceny nie są tutaj zbyt "wietnamskie", a raczej dostosowane do zasobnych portfeli naszych sąsiadów. No może z wyjątkiem cen owoców morza, które zachęcają do objadania się właśnie tym. Co prawda mam wewnętrzny opór przed jedzeniem czegoś co przed chwilą żyło i patrzyło na mnie, dlatego nie dane mi będą homary, kraby, żółwie i żaby. Niestety żeby je zjeść trzeba pokazać paluszkiem którego chcesz - wydać wyrok :/









15 grudnia 2011

14 grudnia 2011

My Son

Jakiś taki leniwy dzień dzisiaj. Pomimo wczesnego wyjazdu na zwiedzanie My Son, popołunie było bardzo spokojne.
My Son lekko mnie rozczarowalo, ale może dlatego, że po Kambodżańskim Angkor, nie wiele świątyń jest w stanie człowieka zaskoczyń. W My Son X-XIV wieczne świątynie są bardzo zniszczone, przyczniły się do tego także amerykanskie naloty bomowe w 1969 r., które byly skuteczniejsze niż czas.

My Son





 Taka mała stocznia ;)

 Trochę propagandy nigdy nie zaszkodzi, chociaż sami Witnamczycy śmieją się z tego.