19 lutego 2012

do lasu na biegóweczki

Możliwe, że to był ostatni moment żeby pobiegać na nartach. Przynajmniej w okolicach Warszawy. Więc pomimo lekko niesprzyjającej aury - z uwagi na odwilż i niedzielne opady czegoś pomiędzy  śniegiem a deszczem, a na koniec dużym deszczem, ten weekend upłynął na nartach biegowych pod znakiem chodzenia, biegania, podbiegania oraz czasami zaliczania tyłkiem śniegu.

Szkoda, że słońce nie dopisało, ale najwyraźniej nie można mieć wszystkiego na raz.
A jak miało się śnieg, narty, najukochańszych Przyjaciół przy sobie, ich super psa – to czy można na coś narzekać? :D
Nieeee.









Bieganie było przefajne, tylko jak się tak człowiek zerwie i jest raczej bez kondycji, to skutki są dość… bolesne  ;)
Na dowód udanych podbiegów i przebiegów materiał foto.




Z Yukonikiem było dużo lżej i duuużo szybciej, co dało również większe zmęczenie. Ktoś spotkany na trasie stwierdził, że taka pomoc to doping ;) może? ale jaki piękny :)




Czasami myślałyśmy w którą stronę podążyć?

A czasami zdarzały się małe nieporozumienia :D

  Zmęczyłyśmy się obie :) 

 W niedziele było nas więcej. Tym bardziej szkoda, że deszcze nie mógł poczekać do poniedziałku.




było wesoło!

1 komentarz:

  1. No bomba komentarze, bomba! Chichraliśmy, niczym norki :D
    Teraz już wiesz, że poza innymi licznymi talentami, posiadasz także dar pisania i rozbawiania. No i wiesz już także, dlaczego tak słusznie namawiałam Cię do założenia bloga :P
    Zabawa na śniegu, mimo że wodnistym, była przednia! :))
    Teraz albo śnieg, słońce, niewielki mróz i biegóweczki, albo, jeśli Pani Zima już nieskora do takiego wachlarza usług - to tej pani dziękujemy i wypatrujemy Pani Wiosny, a wtedy bieganie, tenis, rower i... życie jest piękne! :D

    OdpowiedzUsuń